wtorek, 23 lutego 2016

Roz.11 Z miłością przychodzi i dobroć

Thorin wciąż stał oniemiały, wpatrując się w rozmytą sylwetkę lwicy. Wyglądała jak zwiewna chmura o lekko zamazanych konturach.
Lew chciał coś wyjąkać, ale zabrakło mu odwagi. Głos uwiązł mu w gardle. Bał się, że ukochana lada moment zniknie i okaże się tylko słodkim złudzeniem.
Aria uśmiechnęła się ciepło i przeszła obok niego, ocierając się o jego sierść. Nic nie poczuł, lecz przyjemne uczucie ogarnęło go w całości. Odwrócił się i czekał.
Lwica ruszyła przed siebie i nie musiała nawet nic mówić, aby Thorin zrozumiał, że chce go gdzieś zaprowadzić. Najpierw powoli szli, potem zaczęli biec aż dotarli do niewielkiego gąszczu. Przewodniczka wbiegła do niego bez zastanowienia, więc i on nie wahał się ani przez chwilę. Ostre gałęzie i liście bezlitośnie raniły pyszczek króla, lecz on nie zważał na to. Biegł przed siebie i kiedy już myślał, że stracił ją z oczu dojrzał ją siedzącą na kamieniu wystającym z gęstej trawy. Tak gęstej, że perfekcyjnie zasłaniała przepływający tędy szeroki strumyk, po którego drugiej stronie znajdował się głaz.
Lew szczęśliwie zdążył wyhamować i zatrzymał się nad taflą wyjątkowo błękitnej wody, na wystającej z brzegu skale. Wychylił się najdalej jak mógł i spojrzał w niebieską toń. To było dziwne, ale ten strumień dawał niezwykłą poświatę, która rozświetlała panujący wokół niego mrok. Thorin zobaczył w nim jedynie swoje odbicie i, szukając wyjaśnienia, uniósł głowę, aby natknąć się na wzrok Arii. Tym razem jednak nie zobaczył na jej pyszczku uśmiechu, lecz nieodparty smutek. Poczuł się jakby to do niego miała o coś żal i zarazem mówiła mu, żeby jeszcze raz spojrzał w lustro wody.
Spuściła swój wzrok w na głębię strumienia. Zrobił to samo i o mało nie krzyknął. W lustrzanym odbiciu nie zobaczył siebie, lecz nastoletniego biało-czarnego lwa spozierającego na niego pełnym smutku wzrokiem. Smutku i tęsknoty.
- Lego. - wyszeptał król. - Mój jedyny synek.
Obraz nagle się zmienił i zaczął przedstawiać małego lewka, spadającego w dół głębokiego koryta rzeki.



Thorin słyszał przeszywające jego głowę wrzaski i płacz. Zaczął czuć przerażenie, smutek i wielki wstyd za to co zrobił. Z przestrachem cofnął się wgłąb gąszczu i spojrzał na towarzyszkę. Wciąż była na swoim miejscu i przypatrywała mu się z zaciekawieniem, jak gdyby czekając aż sam się wypowie w tej sprawie.
Lew poczuł jej przeszywające (teraz już lodowate) spojrzenie. Nie miał siły cokolwiek powiedzieć. Czuł zbyt wielkie zażenowanie i sumienie powoli go ruszało. Łza pociekła mu po policzku, a za nią cały ich potok.
- Co ja zrobiłem. - wydusił wreszcie. - To był mój jedyny syn. Szkoda, że dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. teraz już go nigdy więcej nie zobaczę!
Lwica w odpowiedzi na jego szlochy przeskoczyła przez strumyk i usiadła naprzeciw niego. Spojrzała mu głęboko w oczy i poczuł jak przenika wgłąb jego duszy.
- Nie płacz Thorinie! - usłyszał głos w głowie. - Nasz syn żyje. Widziałam i pozostała trójka również. Trafili na wyspę, do której można się dostać jedynie przez pustynie albo z pomocą twojej rzeki. Znajdź go i przyprowadź nim będzie za późno! Lego ma dobre serce i myślę, że twoje też ma jeszcze na to szansę. Wiem, że chcesz aby twoja matka była z ciebie dumna, ale to nie powód, by siać spustoszenie i smutek na Lwiej Ziemi. Zrozum to i przestań zmuszać biednego Wedo do bycia tym, kim nie jest. Ma wystarczająco trudne życie i bez twojej pomocy. I pamiętaj: Lego to nasz jedyny syn i zawsze był dla nas droższy od złota. On sam tęskni za kochającą go rodziną a teraz jeszcze i za domem. Zapomnij o tym co zrobiłeś i postaraj się usprawiedliwić to dobrymi uczynkami.
Thorinie, zawsze cię kochałam i teraz też cię kocham. Nie zapomnij o tym! Zawsze jestem przy tobie, nawet, gdy tego nie widzisz. Wtedy odeszłam, bo dojrzałam w twoim sercu iskrę zła, z wolna rozniecającą ogień. Jednak niepotrzebnie odeszłam, ponieważ to tylko zaostrzyło tę sytuację. Przepraszam cię za to. Mój czas już się kończy. Muszę cię teraz opuścić jako widzialna postać, ale zawsze będę z tobą duchem. Pamiętaj! - głos się urwał.
Aria oderwała od lwa spojrzenie i przeniknęła przez niego.
Zaczął rozglądać się dookoła, ale jej nie dostrzegł już nigdzie. Mimo to czuł w sobie jakąś istotną zmianę; nasiono dobra zakiełkowało w jego sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz