niedziela, 8 maja 2016

Roz.14 Katastrofa

2 lata minęły, jak okiem mrugnął.
Shani wyładniała, Wedo nieco wydoroślał, a Thorin coraz dokładniej obmyślał plan odnalezienia syna.
Wszystko miał już zaplanowane, tylko jeden szczegół umknął mu wcześniej z głowy, a mianowicie, kto będzie jego wysłannikiem?
Myślał też jak powiedzieć swojej bratanicy i całemu stadu, że przez cały czas ich okłamywał.
,,Jak ma być, tak będzie, a jak na razie powiem o tym tylko Shani." - myślał.
Jednak pewnego dnia cały plan potoczył się nie po jego myśli...
- Lego, nie garb się! Grzbiet ma być wyprostowany gdy idziesz! Musisz roztaczać wokół siebie aurę królewskości. - Wrzeszczał Harry na potykającego się Wedo.
Shani leżała niedaleko nich na jednej ze skarp Lwiej Skały i przypatrywała się temu znudzona.
- Starczy już na dzisiaj! - przerwał męczarnie młodego lwa Thorin. - Daj chłopakowi na dzisiaj spokój.
Podszedł do Harry'ego i wyszczerzył zęby.
- Dzięki wuj... To znaczy tato. - wykrztusił zasapany, biały lew.
- Idźcie się przejść, a my musimy co nieco spraw omówić. - rzucił król w stronę przyszłej królewskiej pary.
Wedo i Shani pospiesznie zbiegli na dół i udali się w kierunku lasu galeriowego*.
- Stałeś się ostatnio bardzo miły dla naszego Wedo. - zaczął podejrzliwie Harry.
- Słuchaj, musimy o czymś pogadać. - odparł niepewnie i rozejrzał się wkoło. - Ale nie tutaj... Mam wrażenie, że ktoś nas podsłuchuje.
I nie mylił się. Jak zawsze ciekawska Viki stała przyczajona w cieniu groty i przysłuchiwała się dokładnie ich rozmowie.
- Tak szybko znudziło wam się to miejsce na pogaduszki? - szepnęła sama do siebie i cichcem podążyła za nimi.
Szli dosyć długo, a kiedy doszli do miejsca, gdzie przepływała tamta pamiętna rzeka, która sprawiła, że życie czterech lwiątek na zawsze się zmieniło, zatrzymali się i rozpoczęli dłuuuuuuuuuuugą rozmowę.
Viki przez cały czas siedziała w niedalekich krzakach i nie mogła się nadziwić jej treści, a brzmiała ona mniej więcej tak:
- A więc...? W jakiej sprawie mnie tu przywlekłeś? - zaczął ojciec Shani.
- Harry, ja już mam tego dosyć. Nie chcę już dłużej wykorzystywać Wedo. Przecież to tylko młody, zagubiony chłopak. Chcę odzyskać syna. - Harry na te słowa lekko nastroszył sierść.
- Czy ty się na słońcu przegrzałeś?! A może się w ten łeb za mocno czymś uderzyłeś?! Nie mam zamiaru z naszego planu zrezygnować! I jeśli będzie trzeba, sam doprowadzę go do końca! - wysunął ostre pazury. - Po za tym, twój głupawy syn i tak już dawno nie żyje!!!
- Nie waż się tak mówić!!! - wrzasnął Thorin i ustawił się w pozycji bojowej. - W takim razie, skoro nie chcesz ustąpić, będziesz musiał jeszcze sobie poczekać, bo dopóki ja żyję nie masz prawa sprzeciwić się królowi.
- To się da załatwić... - spojrzał na brata dziwnym wzrokiem i niespodziewanie wbił pazury w jego kark.
Rozległ się pełny gniewu i oburzenia ryk i oba lwy skoczyły sobie do gardeł.
Przerażona lwica nie miała pojęcia co ma robić. Ze strachem wpatrywała się w przebieg akcji.
W końcu Thorin wykonał skok i przyparł Harry'ego do ziemi.



Już miał zadać ostateczny cios, gdy nagle się wstrzymał.
- Nie zabiję cię, bo jesteś moim bratem, ale skazuję cię na wygnanie! Masz się tu nigdy nie pokazywać! Nie chcę cię widzieć!!! - wrzasnął i wbił pazury w jego pyszczek.
Zestresowana Viki cofnęła się w tył z zamiarem ucieczki i niespodziewanie nadepnęła na suchą gałąź. Do obu lwów dobiegł donośny trzask dochodzący zza krzaków.
- Kto tu jest?! - krzyknął przestraszony król.
Zobaczył jak z kryjówki wychodzi zawstydzona Viki.
- Co ty tu...skąd...jak??? Od kiedy tutaj jesteś?! - sypał pytaniami kompletnie zdezorientowany.
- Wybacz, panie. Jestem zbyt ciekawska.
- Cóż, tego niestety nie zmienię, ale przynajmniej mam już wysłannika.
- Hę??? - wykrztusiła zdziwiona.
- O tym co prawda nie rozmawialiśmy, ale pozwól, że wyjaśnię ci to w skrócie. Proszę, znajdź mojego syna i przyprowadź do domu jak najszyb... - uciął, bo coś ścisnęło go za gardło.
- Jesteś bardzo szlachetny mój bracie, ale nie pozwolę ci sknocić całą naszą robotę.
Biedny lew zaczął rozpaczliwie próbować uwolnić się z mocnego uścisku. Niestety Harry nie miał zamiaru na tym skończyć.
Przewrócił lwa na twardą ziemię i wbił pazury w jego łapę.
- To ja skazuję cię na wygnanie i nie chcę cię tu więcej widzieć! - rozkazał władczym tonem. Jednym ostrym ruchem wyrwał broń z kończyny byłego króla.
Thorin z trudem usiłował się podnieść, ale natychmiast upadł na ziemię. Jego łapa nie była już do niczego zdolna.
- Teraz zajmę się tobą. - Harry zaczął powoli iść w stronę Viki.
Przerażona lwica zaczęła się cofać. Niestety grunt za nią nagle się urwał. Ze strachem spostrzegła, że za nią jest jedynie głębokie koryto rzeki.
- Umiesz pływać? - zadrwił nowy król i po chwili obserwował spokojnie jak biedna lwica spada do lodowatej wody. - No to załatwione.
- Nie ujdzie ci to na sucho... - wydusił Thorin.
- Już mi uszło. - zaśmiał się pod nosem. - A teraz wybacz, ale muszę wszystkim wyjaśnić, że na Lwiej Skale to ja od dzisiaj przejmuję władzę.






las galeriowy*-  las występujący w strefie sawanny wzdłuż rzek, w dolinach zalewowych, czerpiący wodę z płytko położonych wód gruntowych. Gdy rzeka jest wąska, korony drzew stykają się nad nią tworząc zacienioną galerię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz