piątek, 22 lipca 2016

Roz.18 Od Thorina.

Thorin

Czuję mocny ból w barku. Przeszkadza mi to w poruszaniu się, ale mimo wszystko idę dalej. Przez pustynię. Do syna.
Dokoła nie ma nic. Na początku przekroczyłem tereny galeriowego lasu, który oddzielał Lwią Ziemię od pustyni, potem oprócz suchego piachu i ziemi niczego już nie było. Mam nadzieję, że jeśli los pozwoli to jeszcze kiedyś będę mógł zobaczyć Lego i przeprosić go za jego całe życie ze mną. 
W myślach przez cały czas przeklinam kochanego brata za to, co zrobił. Myślę też o Arii. O jej cudownym uśmiechu. O jej pięknej, mieniącej się sierści. Pamiętam jak pierwszy raz ją zobaczyłem...
Byłem młody. Taki jak Lego. Przechadzałem się po granicy Złej Ziemi spoglądając w kierunku Lwiej Skały. Przeniosłem wzrok na pobliskiego źródełko (znajdujące się poza naszą granicą.). I wtedy ją zobaczyłem. 
Siedziała na skale i wpatrywała się we mnie zaciekawionym wzrokiem. Jej sierść była cała mokra i lśniła w promieniach słońca. Była piękna...


Tak się wszystko zaczęło. 
Nie owijaliśmy w bawełnę. Od razu wiedzieliśmy, że będziemy razem. W naszym przypadku różniliśmy się tak bardzo, że właśnie to nas łączyło. Zawsze była śmielsza ode mnie i to ona pewnego razu mnie pocałowała.
Spotykaliśmy się potajemnie. W końcu Harry poznał naszą tajemnicę i wszystko wypaplał matce, która oczywiście miała już obmyślony złowieszczy plan. Ale dzięki temu mogłem odejść na Lwią Skałę razem z Arią. I niestety również z bratem. On też się zakochał w jakiejś lwicy i nawet stał się ojcem, ale nie miał własnych maluchów. Przygarnęli porzucone lwiątko i dali jej na imię: Shani. Chciał dla niej jak najlepiej. Robił wszystko tylko dla niej i żony. Jednym słowem: zmienił się, ale wciąż zazdrościł mi królewskiego stołka.
W końcu my też postanowiliśmy, że przecież musimy mieć następcę tronu. No i po kilku miesiącach oczekiwań urodził nam się synek, którego nazwaliśmy: Lego. Był taki podobny do niej. Taki jasny. I te jego oczy... Wyglądały tak, jakby po prostu skopiował je od matki. To samo spojrzenie, ten sam uśmiech, ta sama radość z życia. 
Byliśmy jedną szczęśliwą rodziną. 
Nie minął miesiąc, a Aria ponownie zaszła w ciążę. Mieliśmy mieć córeczkę. Jednak jedno wydarzenie przerwało nasze cudowne chwile: Aria w końcu odkryła mój cel i wściekła się na mnie. Przez to... poroniła. 
Załamała się i pewnej burzowej nocy uciekła z groty. Miała zamiar wrócić, ale... nie udało jej się. To przez szalejący deszcz i pioruny, które przesłaniały widoczność nie zauważyła, że coraz bardziej zbliża się do pobliskiej głębokiej, wyschniętej doliny rzeki. 
Od tego wydarzenia wszystko się zmieniło. Przestał mnie obchodzić mój jedyny syn. Może dlatego, że tak bardzo przypominał mi Arię? 
Chciałem jedynie dokończyć dzieło matki. 
Dalszą historię chyba znacie. 

Rany krwawią, łapa piecze, a końca pustyni nie widać. Dłużej już chyba nie wytrzymam. Proszę, jeśli to możliwe chce jeszcze kiedyś zobaczyć się z synem. A jak na razie chyba trochę sobie tu poleżę...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No macie w końcu co nieco od ojca Lego :-D. Wiem, że krótkie, ale większość historii już znacie. I jeśli ktoś myślał, że Shani jest spokrewniona z Lego to tylko w papierach XD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz