środa, 3 sierpnia 2016

Roz.19 Kłamstwo i prawda

Koda

- Czy zechcesz... nie to głupie. Czy uczynisz mnie... zbyt oficjalne. - burczałem wciąż pod nosem. W łapie miętoliłem drobne zawiniątko. 
- Zamkniesz się wreszcie? Przez ciebie Kama i Kesho zaraz się obudzą. - usłyszałem zrzędliwy głos Dżulii. Siedziała na swoim ulubionym miejscu w naszej odludnej jaskini.
Może powinienem nieco wyjaśnić. Pół roku temu moja siostra poznała lwa imieniem Wavivu. Nie polubiłem gościa, ale to nie była moja decyzja. W każdym razie 3 miesiące później pobrali się i urodziły im się bliźniaki - Kama i Kesho. Urocze maluchy.



Spoglądałem przez chwilę czułym wzrokiem jak Kama otwiera lekko oczka i ziewa przeciągle. Słodki widok. Też chciałbym kiedyś móc patrzeć jak moje małe budzi się ze snu i mocniej wtula w futro Viki. 
Westchnąłem rozmarzenie i po chwili powróciłem na ziemię.
- A tobie jak oświadczył się Vivu? - spytałem i zobaczyłem jak się rumieni.
- Nie twoja sprawa. - prychnęła. Dalej zachowywała się jak dziecko chociaż była już pawie dorosła.
Przewróciłem oczami i dalej mruczałem coś pod nosem.
- Myślisz, że Viki się ucieszy? - zagaiłem w końcu.
- Taaaaaaaaaa, bardzo. - rzuciła na odczepnego. - Po co tyle myślisz zamiast pójść na spontana?
- No przecież nie będę miał szansy sto razy pierwszy raz się jej oświadczyć! - wybuchnąłem. I tak nie przejęła się tym zbytnio. Zaczęła czule lizać śpiącego jeszcze Kesho po głowie, Kama ponownie zapadła w sen, przed tym lustrując uważnie wzrokiem otoczenie.
- Wrzuć na luz. - oceniła z pogardą w głosie i położyła głowę na zimnej skale.
Wbiłem wzrok w podłogę i zatopiłem się w swoich myślach. Przedstawiałem sobie scenkę, w której oświadczam się Viki. Skacze na mnie z radości, przygniata do ziemi i ociera się swoim miłym, delikatnym i miękkim pyszczkiem o mój pyszczek. Rok później rodzi nam się syn, któremu daję na imię Chaka i po paru miesiącach uczę go jak polować. 
Ponownie wydałem z siebie głośne westchnienie i uśmiech wstąpił na mój pyszczek.
Nagle jakieś hałasy dobiegające z zewnątrz przerwały moje rozmyślenia. Spojrzałem wyczekująco na Dżulię. 
- Idź, ja muszę zostać z małymi. Nie chcę ich niepotrzebnie budzić. - powiedziała, a ja natychmiast pognałem pędem na Lwią Skałę.
Pierwsze co zobaczyłem to przerażoną minę nadbiegającego Harry'ego i tłum zgromadzonych na samym dole przed Lwią Skałą.
- Tato? - sylwetka Shani wynurzyła się ze zbiorowiska. Za nią wyłonił się nieśmiało Wedo. - Czy coś...
- Ona, ona-nie-żyje! - wyjąkał i upadł zadyszany na ziemię. Na jego ciele widniały liczne ślady po walce. Ale z kim?
- Kto? Kto nie żyje? I jak to się stało? - odezwał się ktoś ze zgromadzonych.
- Viki! - krzyknął.
Serce zamarło mi na chwilę. Oczy przesłoniła mgła. Dalsze rozmowy docierały do mnie jakby ktoś mówił je przez grubą ścianę.
- Viki? 
- Król! On ją zabił... Walczyłem i udało mi się wygrać. Żałuję, że nie zdołałem jej już pomóc. - wyszeptał i zwiesił smutno łeb.
Lwice otoczyły go dużym kręgiem i rozpoczęła się pięcio-godzinna, żałobna cisza.
Odwróciłem się szybko i pognałem w kierunku niedalekiego lasu galeriowego. Tam znajdowała się nasza wspólna kryjówka. Tam po raz pierwszy mnie pocałowała. Tam patrzyliśmy w gwiazdy i rozmawialiśmy o naszym przyszłym życiu. Teraz nie ma to już najmniejszego sensu...
Zatrzymałem się dopiero na miejscu. Łapy piekły od wielu świeżych zadrapań i ciągłego biegu.
Opadłem bezsilnie na miękkie runo i łzy pociekły strumieniami z moich zamglonych smutkiem oczu. Wciąż miałem ze sobą małe zawiniątko, które chciałem dać Viki podczas oświadczyn. Obracałem je przez chwilę w łapach i w końcu postanowiłem zakopać je właśnie w tym miejscu na pamiątkę naszego dotychczasowego życia.
Wygrzebałem głęboki dołek w nasiąkniętej wodą ziemi i włożyłem tam ostrożnie pudełeczko. Z ostatnim głośnym westchnieniem przysypałem je resztkami wykopanego gruntu.
W końcu położyłem głowę na łapach i przymknąłem powieki.
Odtwarzałem w myślach każdą chwilę naszej znajomości. Pamiętam jak mnie odtrącała, ale się nie poddawałem. Pamiętam jak się kłóciliśmy, ale zawsze również godziliśmy. Pamiętam każdej nocy napawałem się jej słodkim zapachem. I pamiętam jak ostatni raz kiedy się widzieliśmy mówiła mi, że idzie tylko na chwilę coś omówić z Thorinem i zaraz wraca. 
,,Thorin!'' - iskra nienawiści zapłonęła w moich oczach. Zacisnąłem zęby i podniosłem się z ziemi. Przypływ energii jaki dała mi nienawiść wystarczająco mnie zmotywował do pomszczenia ukochanej. Postawiłem sobie jeden cel: zabić Thorina! 
Gdziekolwiek był zamierzałem go odnaleźć i skopać mu porządnie tyłek! Ostatni raz nabrałem w nozdrza słodki zapach lwicy unoszący się jeszcze w powietrzu. 
Słońce zbliżało się ku zachodowi, gdy gnałem przed siebie kierowany żądzą zemsty. Zatrzymałem się jednak gwałtownie i zwróciłem głowę w stronę odległej już Lwiej Skały.
- Żegnaj, Dżulia. Zawsze będziesz moją siostrą, ale już mnie nie potrzebujesz. Vivu się tobą zaopiekuje. - westchnąłem i odwróciłem się z powrotem w stronę zachodzącego słońca. 

Wedo

Latka lecą. Od kiedy poznałem Shani i ogólnie to nowe życie pod przykrywką kogoś innego, wszystko się zmieniło. Nie jestem już tym samym trzęsiportkiem co kiedyś, ale i tak jestem najbardziej tchórzliwym lwem w królestwie. Co do Shani to chyba nawet trochę mnie polubiła, ale wciąż przeczuwa, że coś ukrywam. I to jest nie do zniesienia. Że zawsze muszę udawać przed nią kogoś innego. A może, gdybym jej powiedział prawdę przekonałaby się do mnie? Nie wiem, ale mam dosyć udawania, że jestem Lego.
Miałem zamiar jej dzisiaj o tym powiedzieć, ale akurat w tym momencie Harry nadbiegł nie wiadomo skąd i przyniósł nam straszną nowinę o śmierci Viki. Potem mieliśmy 5 godzin żałobnej ciszy i w końcu się ściemniło. Przez cały czas szukałem w pobliżu Lwiej Skały Kody. Mimo, że nie byłem jego prawdziwym przyjacielem to i tak lubiłem go jak brata i nie zamierzałem zostawić go w tej chwili samego. Dobrze pamiętam jak zawsze zazdrośnie patrzyłem jak przechadza się z Viki po sawannie i nawet czasem przy niej wygłupia. Nie mogłem zrozumieć jak on może tak łatwo wyrażać swoje uczucia co do niej.
Obszedłem Lwią Skałę, przeczesałem każdą ukrytą jaskinię i nawet całe nasze terytorium, ale jego nigdzie nie było. Czyżby... odszedł?
Poczułem bolesny ucisk w klatce piersiowej. Teraz z bliskich mi osób zostali tylko Shani i Harry. Właśnie, Shani. Ciekawe gdzie teraz jest? Postanowiłem to sprawdzić i wróciłem z powrotem do znajomej jaskini. Nie było jej tam.
,,Pomyślmy, jej ulubione miejsce to... polanka obok wodopoju!'' - odgadnąłem w myślach i wolnym krokiem ruszyłem w tę stronę, by po drodze przemyśleć swoje tłumaczenia. Nie zamierzałem spontanicznie powiedzie: ,,Hej, Shani, wiesz co? Przez cały czas żyłaś w towarzystwie kłamcy!''.
To by było śmiechu warte. Wolałem najpierw dokładnie rozważyć każdą opcję.
Gdy tak przemierzałem kilometr za kilometrem gwiazdy zaczęły pojawiać się nade mną zdobiąc nocny podszyt nieba.
Zadarłem do góry głowę i wpatrywałem się w nie. Wiedziałem, że tam są teraz moi rodzice. Że przez cały czas są ze mną. Że dadzą mi odwagę do wyznania prawdy.
Tak się zapatrzyłem, że nie zauważyłem całkiem dużej gałęzi leżącej na środku polany. Potknąłem się i łupnąłem pyszczkiem o ziemię.
- Lego? - usłyszałem dobiegający z oddali znajomy głos.
- Tak. - odpowiedziałem szybko i podniosłem się niezgrabnie na cztery łapy. Otrząsnąłem się z kurzu i piachu i rozpoznałem wśród ciemności sylwetkę lwicy.
Zbliżyłem się do niej i usadowiłem obok. Wciąż nie spuściła na mnie wzroku, tylko wpatrywała się w niebo.
- Na co tak patrzysz? - zagaiłem w końcu.
- Szukam.
- Czego?
- Moich rodziców. - wytrzeszczyłem na nią oczy szukając na jej pyszczku jakiejkolwiek wyjaśniającej odpowiedzi. Spojrzała na mnie kątem oka, westchnęła i kontynuowała. - Zostałam adoptowana. Nigdy nie byłam córką Harry'ego. Ale właściwie czemu ci to mówię? I tak nie zrozumiesz. - spuściła łeb, przeszła kawałek dalej ode mnie i usadowiła się ponownie na miękkiej trawie.
,,Teraz, stary.'' - oceniłem w duchu i znów zbliżyłem się do lwicy.
- Rozumiem o wiele więcej niż myślisz. - szepnąłem. Zawiesiła na mnie pytające spojrzenie. - I... nie zasłużyłem na to, żeby kiedykolwiek poznać kogoś tak cudownego jak ty i... ja... jestem... Tak mi wstyd! Przez całe swoje życie byłem marionetką króla i jego brata! - dopiero teraz to do mnie dotarło. Poczułem jak pieką mnie policzki.
- Lego...?
- Nie. Nie jestem Lego. Jestem Wedo. - wydusiłem i czekałem przez chwilę na jej reakcję, która okazała się być tak gwałtowna, że serce zamarło mi ze strachu.
Shani skoczyła na mnie, przygniotła łapami do ziemi i wyszczerzyła kły.


Struchlałem z przerażenia i zamknąłem oczy. Nagłe, mocne ukłucie jej pazurów tworzących krwawiącą ranę na uchu strasznie mnie przeraziło, ale to co się stało potem kompletnie zbiło mnie z tropu.
Poczułem jak jej usta delikatnie stykają się z moimi. Oddychaliśmy tym samym powietrzem. Przyjemne ciepło wypełniło moją pustkę w sercu. Jednak tylko na chwilę, bo szybko się odsunęła.
Zdezorientowany dźwignąłem się na łapy i spojrzałem na śmiejącą się głośno Shani.
- Ty myślisz, że się nie domyśliłam? - parsknęła. - Mnie nie da się oszukać, ale dałam ci szansę. Gdybym to ja zmusiła cię do wyznania mi prawdy TO zakończyłoby się inaczej. Nie tylko naderwanym uchem. Słaby jesteś jak na chłopaka. - oceniła i dodała: - poza tym nawet cię lubię, ale zapamiętaj: nie znoszę kłamców!
Ulga na sercu była tak wielka, że sam zacząłem się śmiać. Ale jedno wciąż mnie zastanawiało.
- Dlaczego nie wydałaś mnie pozostałym? - spoważniałem i zawiesiłem na niej spojrzenie.
- Bo Lwia Ziemia potrzebuje króla, a nikogo oprócz ciebie i mojego ojca już nie ma. Znam Harry'ego już od dawna i wiem, że nie byłby dobrym królem. Ty jesteś inny. Jedyny w swoim rodzaju; miły i empatyczny. I jak się okazuje również uczciwy. Dlatego cię lubię. I mam nadzieję, że twój charakter nie był ściemniany.
- Nie. - bąknąłem znów zażenowany.
- To dobrze i w tym miejscu zakończmy ten temat. - mimo, że miałem jeszcze mnóstwo pytań kiwnąłem zgodnie głową. - Więc... skąd jesteś? Lego to twój bliźniak?
- A skąd! - pokręciłem energicznie głową. - Moi rodzice zginęli, kiedy jeszcze byłem mały. Thorin tak jakby mnie adoptował, ale wychowywał w ukryciu na Złej Ziemi w starej jaskini.
Popatrzyła na mnie ze współczuciem.
- Podczas, gdy ja wiodłam miłe i zabawne życie na Lwiej Ziemi, ty jadłeś ledwie jedną mysz dziennie na wyschniętych i ponurych terenach. - wbiła wzrok w ziemię jakby była winna za moje dzieciństwo.
- Cieszę się, że wreszcie znalazłem kogoś kto wie jak to jest być niczyim. - przerwałem jej rozmyślenia i dotknąłem jej łapki. Była miękka i puszysta w dotyku.
Skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia i uśmiechnąłem się do niej czule czerwieniąc się przy tym.
Wreszcie mogłem być sobą. I czułem, że to rodzice dali mi odwagę do wyznania jej prawdy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I kilka pytanek ;-)
a) Czy Koda jeszcze kiedyś zawita na Lwiej Ziemi?
b) Czy Kama i Kesho będą ważnymi bohaterami opowiadania w przyszłości?
c) Jak myślicie, jak wygląda Wavivu? Chętnie zobaczę wasze przedstawienia tej postaci w base lub własnoręcznie :) Albo zwykły opis wyglądu.

1 komentarz:

  1. Fajna notka tylko szkoda mi Viki.
    a)Tak.
    b)Myślę,że chyba tak.
    c)Myślę,że ma nos Złoziemca,niebieskie oczy i złoto-pomarańczowe futro oraz brązową grzywę.
    Czekam na nową notkę.
    I przy okazji zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń