Długo po Simbie i Nali
nastąpiły czasy potężnego lwa Thorina. Jednak ta opowieść nie będzie o
królewskim potomku (przynajmniej do pewnego czasu). Dotyczyć będzie
raczej zwykłej lwicy, z tego właśnie stada, o niezwykłym życiu.
Zacznijmy może od początku:
Ivi
była ciekawą świata, małą, białą lwiczką o nienagannych manierach i
przyjaznym nastawieniu do wszystkiego co ją otacza. Natomiast Raffa był
małym psotnikiem, który uwielbiał stroić innym żarty i nie za bardzo
przejmował się o dobre maniery ale zawsze chętnie udzielał pomocy nawet
gdy groziło to nie lada kłopotami.
Gdy
pewnego dnia lewek przechadzał się niedaleko wodopoju zauważył Ivi
próbującą wydostać się z wysokiego drzewa, na którym utknęła. Raffa nie
wahał się ani chwili dłużej, podbiegł do drzewa i właśnie w tej samej
chwili lwiczka spadła prosto na niego. Przez chwilę siedzieli na
przeciwko siebie obolali ale potem zaczęli się śmiać w najlepsze.
I
tak właśnie się poznali. Po dłuższym czasie swojej znajomości zostali
dobrymi przyjaciółmi, a gdy lewki stały się już dorosłe przyjaźń
przerodziła się w o wiele silniejsze uczucie. Po pewnym czasie Ivi
zaczęła się skarżyć na ciągłe bóle brzucha, więc Raffa zabrał ją do
Rafikiego. Okazało się, że już niedługo zostaną szczęśliwymi rodzicami z
ukochanym potomkiem. Nie minął miesiąc, a narodziny nadeszły.
Po bólach i cierpieniach lwica wydała na świat śliczną córeczkę.
I tak oto narodziła się Luna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz