niedziela, 20 grudnia 2015

Roz.8 Taki sam, a jednak inny

Wedo leżał w jaskini skulony obok Harry'ego. Przez cały czas czuł tremę przed ceremonią ślubną, a zwłaszcza dlatego, że nawet nie wiedział jak wygląda jego wybranka.
A co do Shani to nie była już tą samą lwiczką co dawniej. Teraz zaczynała stawać się młodą lwicą. Podobnie jak u innych jej rówieśniczek.
Wróćmy może do Wedo.
Stres odczuwał okropny, gdy patrzył ukradkiem na przygotowania do święta. Tak naprawdę nie miał być to prawdziwy ślub, tylko takie oficjalne mianowanie na przyszłych króla i królową szczęśliwą parę. Prawdziwa ceremonia miała się odbyć dopiero wtedy, kiedy młode lwy skończą 5. rok swojego życia.
Mimo to Wedo nie mógł znieść tego całego zamieszania. Nigdy nie lubił być w centrum uwagi. Wolał raczej pozostawać w cieniu. Chciał żeby ten dzień minął jak najszybciej.
Przez cały czas obserwował króla i Rafikiego omawiających coś na końcu skały. Widać było, że Rafikiemu coś się wyraźnie nie podoba, ale gdy otrzymał od Thorina dawkę solidnego ryku od razu zmienił zdanie.
Wokół krzątało się wiele różnych lwów i lwic. Wszyscy wyraźnie się cieszyli na wieść, że już niedługo na Lwiej Skale będzie sprawować władzę nowa para królewska. Ale na to musieli jeszcze poczekać cztery lata, bo jak na razie młodzi będą musieli się jeszcze dużo nauczyć.
- Też bym kiedyś chciała być królową. - rozmarzyła się Viki, która razem z Kodą obserwowała przebieg wydarzeń w drugim końcu groty.
- Jak dla mnie już nią jesteś.- sypał komplementami Koda.
- Dzięki. Kochany jesteś! - odpowiedziała, po czym liznęła go w ucho, a on odwzajemnił to mruczeniem.
Jedynie Ivi i Liliana nie tryskały entuzjazmem. Dla nich wczorajszy dzień jeszcze nie minął, a ból po straceniu bliskich wciąż pozostał.
Po dwóch godzinach przygotowywań wszystko było gotowe. Lwice i lwy ustawili się po dwóch stronach skały i usiedli wyczekując nadejścia króla, a następnie młodej pary królewskiej. Rafiki czekał już dawno na samym jej końcu i również z niepokojem wypatrywał przyjścia Thorina. Wkrótce z groty wyłoniła się sylwetka króla i dostojnie ruszyła w kierunku szamana. Wszyscy po kolei zaczęli się kłaniać. Gdy król usiadł obok Rafikiego, zebrani ze zniecierpliwieniem wpatrywali się w wejście do pieczary. Wkrótce wyłonił się Wedo i z przestrachem spojrzał na mnóstwo par oczu wpatrujących się w niego, a na dodatek zwierzęta z dołu zaczęły powoli wiwatować i to tak głośno, że młodzieniec miał chęć odskoczyć w tył, gdyby nie ostry pazur opiekuna, który niespodziewanie dźgnął Wedo w tyłek, tak że odskoczył jak oparzony.





Szybkim krokiem przemknął przez tłum wlepiający w niego swe spojrzenia i spoczął naprzeciw władcy.  Mógł stąd widzieć całe swoje królestwo i najróżniejsze zwierzęta schylone w ukłonie. Był bardzo ciekawy jak wygląda ta Shani. Starał się jak najbardziej odwrócić w stronę, z której miała nadejść lwica.
Po kilku wyczerpujących minutach wyłoniła się z ciemności groty i wolno ruszyła w stronę księcia.
Młody książę, aż zaniemówił.  Cały poczerwieniał i natychmiast odwrócił głowę. Kiedy usiadła obok niego kompletnie zesztywniał. Nie mógł się nawet odezwać.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj wszyscy, aby uczcić dzień, w którym nareszcie możemy poznać nową parę królewską.- zaczął Rafiki. - Młodego Lego i Shani. Oto nasi przyszli władcy.
Czy ślubujecie być dobrymi władcami i spełniać wymogi stada dla jego dobra?
- Ślubujemy! - powiedziała jedynie Shani, bo Wedo nie mógł wydusić z siebie ani słowa.
Rafiki jednak tego nie usłyszał i ciągnął dalej:
- Czy ślubujecie zrobić wszystko co w waszej mocy, aby uczynić to stado szczęśliwym?
- Ślubujemy! - ponownie odpowiedziała tylko Shani.
Ale nikt tego nie zauważył.
Rafiki ciągnął tak jeszcze przez kilka minut, aż zakończył ceremonię tymi oto słowami:
- A teraz możecie zaryczeć na znak, że przyjmujecie wasze mianowanie na króla i królową.
Shani i Wedo zaryczeli, choć ryk Wedo zdawał się być cichszym niż ryk Shani.
Nie było ani jednego zwierzęcia, które nie zaczęło wydawać odgłosów wzruszenia i radości.
- Niechaj żyje nowa para królewska! - słychać było ze wszystkich stron.
Po tym obrzędzie lwy i lwice wrócili do groty, aby omówić wybór króla i zjeść uroczysty posiłek, który już wcześniej złowiły lwice, a młoda para ruszyła na samotny spacer po swoim królestwie.
Wedo spoglądał ukradkiem na Shani zastanawiając się czy istnieje piękniejsza lwica na tej ziemi, ale w końcu wywnioskował, że raczej nie.
- I co my teraz zrobimy? - powiedziała lwica bez odrobiny podejrzeń, że to nie jest Lego.
Wedo nic nie odpowiedział. Nie potrafił.
- Pewnie jesteś nieszczęśliwy. Dobrze wiem co czujesz do Lili i nie mam pojęcia co ci poradzić w tej sytuacji.
,, Kto to jest ten Lego? I kto to ta Lili? Ja coś do niej czuję? Jak tamten głupek mógł nie zauważyć, że to Shani jest istnym aniołem?"- myślał z oburzeniem Wedo.
- Tak. A propo tej Wini...to znaczy Lili, to my się rozstaliśmy. - wymyślił na odczepnego, bo nie miał zamiaru udawać, że jest zakochany w jakiejś Fini.
- Przykro mi. I to akurat przed tym wypadkiem. Pewnie za nią tęsknisz?
- Nie. To po prostu nie była ta jedyna.
- To dziwne. Jeszcze niedawno byłeś tak bardzo zakochany.
- Wydawało ci się. - kłamał.
- Nie martw się. Zawsze możesz na mnie liczyć jak na przyjaciółkę.
,, Co to miało znaczyć?" - przemknęło mu przez głowę.
- A ty jesteś w kimś zakochana?- spytał, ale natychmiast zdusił w sobie to pytanie i strasznie poczerwieniał, bo Shani spojrzała na niego podejrzliwie.
Po chwili jednak przerwała tą chwilę napięcia i zaczęła udawać, że nic nie zauważyła.
- Lego, a dlaczego nie masz już tej blizny na oku? - zapytała chytrze.
- Jakiej blizny? - odpowiedział pytaniem na pytanie, ale szybko zrozumiał, że jego poprzednik miał jakąś ranę na oku, więc dokończył:
- Ach tę bliznę? Zagoiła się, bo Rafiki dał mi na nią specjalną maść.
Shani powoli zaczynała nabierać podejrzeń co do tego nowego Lego, ale wkrótce poprzestała na pytaniach i rozmawiała z nim jakby żadnej zmiany nie było.
Po południu wrócili na Lwią Skałę i ułożyli się pod ścianą groty. Ani się obejrzeli, a już była noc. Całe stado smacznie spało i tylko Wedo siedział na wierzchołku skały i wpatrywał się w gwiazdy. Oczami widział tylko niebo z masą świecących punktów, ale duszą był razem z rodzicami. Tęsknił za nimi i zastanawiał się czy oni też go widzą?
Wtem jego zamyślenie przerwał głos nadchodzącego Rafikiego.
- Wypatrujesz rodziców Wedo? - spytał tajemniczo.
- Tak, ale ja jestem Lego. - powiedział z obawą w głosie.
- Mnie nie oszukasz. Dobrze wiem, że nie jesteś nim. Wiem także, że twoi rodzice zginęli dawno temu i od tamtego czasu wychowuje cię Harry. Jedyne co mnie zastanawia to to, czy prawdziwy książę jeszcze żyje? - dokończył smutno.
- Ja przysięgam, że nic mu nie zrobiłem! Nawet nie wiem czy dobrze robię, że się pod niego podszywam. Ale to oni mi kazali i w ogóle nikogo nie obchodzi czego ja bym chciał. - odrzekł zrozpaczony.
- Mój biedny, mały Wedo. Zbyt mało w tobie odwagi, aby się im sprzeciwić. Jesteś po prostu za słaby. Nadejdzie dzień, w którym będziesz musiał samodzielnie podjąć decyzję, czy wolisz postąpić z godnie z wolą opiekunów, czy może tak jak chcieliby twoi rodzice abyś postąpił.- podsumował szaman i udał się z powrotem do swojego domu. Wedo obserwował go z góry i po chwili sam także wrócił do groty i ułożył się obok Shani. Zastanawiał się o jaki wybór chodziło Rafikiemu i czy będzie miał dość sił, aby go dokonać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz