sobota, 19 grudnia 2015

Roz.2 Prawdziwa twarz króla

Następnego dnia Luna wybiegła jak najwcześniej z groty i usiadła na końcu skały podziwiając piękny widok. To wszystko było dla niej tak znajome a jednocześnie nieznane. Siedziała tak zamyślona i nawet nie zauważyła, że od tyłu zbliża się jakaś lwica. Była coraz bliżej aż w końcu skoczyła i wylądowała wprost na Lunie. Ta nawet nie pisnęła tylko wykonała podskok i intruz zleciał na ziemię. Gdy się odwróciła zauważyła Shani leżącą do góry nogami.
- Zepsułaś mi polowanie!
- Że co proszę?
- Muszę teraz ćwiczyć różne rzeczy jeśli mam zostać dobrą królową. A ty co robisz?
- Tak sobie tylko siedzę. A tak w ogóle poznałaś już swojego wybranka?
- Nie, jeszcze nie, ale chyba nazywa się...
- Lego - dokończyła luna
- No właśnie. A skąd ty to wiesz? - spytała zaciekawiona.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Poznasz go dzisiaj, bo wczoraj go poznałam i obiecałam mu, że dzisiaj go wam przedstawię.
- Ty to masz szczęście. A ładny jest chociaż?
- To już sama ocenisz - powiedziała po czym zakradła się do groty i obudziła pozostałe koleżanki. Wszystkie powoli udały się nad wodopój. Viki szła ostatnia i rozglądała się z zaciekawieniem na wszystkie strony i wtem zobaczyła Kodę z jakąś dziwną lwiczką.
,,No proszę jak się szybko pozbierał po wczorajszym zajściu'' - pomyślała Viki i prychnęła z znacząco w stronę Dżulii. Koda zauważył ten gest i z zadowoleniem ruszył w inną stronę.
Viki choć się tego wypierała to tak naprawdę była trochę zazdrosna o Kodę, bo lubiła być adorowana.
Tymczasem Lego już od dawna na nie czekał. Po chwili zauważył nadchodzące dziewczyny i wybiegł im na powitanie.
- Cześć Luna! Przedstawisz mnie?
- Jasne! To jest Viki, Shani i Lili.
Shani i Viki jednocześnie powiedziały cześć, tylko Lili patrzyła jak zaczarowana na Lego. On również patrzył na nią podobnym wzrokiem. Luna nieco tym zaniepokojona szturchnęła lekko koleżankę, a ta wydusiła z siebie coś na kształt ,,siema''.
- Nie jest za bardzo w moim typie - szepnęła Shani do Luny.
- Pobawimy się w coś? - zaproponowała Viki.
- Oczywiście! - krzyknęli wszyscy chórem.
Po dłuższej negocjacji ustalili, że najpierw pobawią się w berka, a potem w chowanego. W pierwszej zabawie niemal cały czas wygrywała Luna, gdyż była naprawdę niezłą biegaczką, ale za to w drugiej konkurencji niezwyciężona była Viki, która zawsze umiała się tak ukryć, że mogła tam siedzieć nawet cały dzień, a nikt by jej nie znalazł.
Bawili się tak już dobre parę godzin
- Wiecie co? Ja już może lepiej pójdę. - powiedziała Shani.
- Ej! Shani! zaczekaj! Chyba pójdę razem z nią. Nie obrazicie się?
- Nie ma sprawy. Z resztą, ja też już muszę iść - powiedziała Luna.
- Ja tu chyba jeszcze troszkę zostanę - powiedziała bez namysłu Lili.
- Dobra, jak chcesz - odpowiedziała nieco zdziwiona Luna, bo zawsze wracały razem.
Kremowa lwiczka siedziała jeszcze chwilę obok Lego wpatrując się w mieniące się czerwienią słońce powoli zachodzące nad wodopojem.
Lego zauważył niedaleko kępkę różowych kwiatków. Podbiegł do nich i zerwał kilka. Następnie podszedł do lwiczki i położył je jej przed łapkami. Zarumieniła się nieco i wzięła bukiecik w ząbki.

 Proszę nie kopiować obrazków z napisem: ,,Nati 020''




Powoli zaczęli iść w kierunku Lwiej Skały, ale żadne z nich nie ośmieliło się powiedzieć ani słowa. Gdy weszli po kamiennych ,,schodkach'' na skałę Lili odłożyła bukiecik i delikatnie szturchnęła noskiem nosek Lego, a lewek aż się zaczerwienił. Wzięła z powrotem kwiatki w zęby i wróciła do swoich rodziców. Niestety to zdarzenie widział jeszcze ktoś, a mianowicie sam król...
Thorin od razu pobiegł na Złą Ziemię. Nikt o tym nie wiedział, ale jego prawdziwą matką była tak naprawdę Zira, której poprzysiągł, że kiedyś hieny i wygnane lwy znów zamieszkają na Lwiej Ziemi. Innymi słowy: dokończy to co ona kiedyś zaczęła.
Gdy dobiegł do starej jaskini zauważył lwa wyczekującego na jego przyjście. Był to ojciec Shiny i brat Thorina.
- Twój syn wszystko nam popsuje. - zaczął Harry. - Od początku było widać, że nic z niego nie będzie. Szczeniak jest zbyt miękki. Nie będzie z niego króla.
- Ty już lepiej zadbaj o to, żeby twoja córka się w nim zauroczyła, bo inaczej cały plan nam zniweczy.
- Nie czepiaj się mojej Shani! Obiecałem jej, że zostanie królową i królową zostanie!
- Nie zapominaj kto tu jest królem Harry!!! - Wydał z siebie głośny i przerażający ryk.
Drugi lew nieco uległ starszemu bratu, ale aż w nim kipiało, żeby skoczyć przeciwnikowi do gardła.
- Tak lepiej - powiedział król z satysfakcją.
- Musimy tylko coś zrobić z tą beżową lwiczką, bo jeszcze nam problemów narobi. Przyprowadziłeś go?
- Tak. Wedo! Możesz tu do mnie przyjść?! - zawołał.
Z jaskini wyszedł lewek wyglądem identyczny do Lego.
- To jest Wedo prawnuk Ziry. Tak bardzo chciała, żeby zasiadł kiedyś na tronie... - zamyślił się Harry.
Mały próbował złapać karalucha łażącego po ziemi. Insekt wspiął się w końcu na ogon jednego z lwów, a Wedo z zapałem wycelował w niego zęby. Po chwili dało się słyszeć obolały ryk Harry'ego. Thorin śmiał się w najlepsze.
- Widać, że chłopak ma potencjał. - powiedział rozbawiony i pogłaskał malca po głowie.
- Bez wątpienia. - wysyczał drugi przez zęby - A co zrobimy z tym twoim Lego?
- Nie wiem. Oddamy hienom, wrzucimy do rzeki, zrzucimy z urwiska. Coś się wymyśli. - podsumował.
Oboje zaczęli się przerażająco śmiać.
Lego niczego nie podejrzewając myślał o dzisiejszym dniu. Nie chciał się żenić z Shani chciał być już zawsze z Lili i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego sprawy jak bardzo mógł by zranić tymi myślami Lunę. Czuł się najszczęśliwszym lwem świata i nawet nie przypuszczał tego co miało go niedługo czekać.






Podoba się? Czy raczej was zanudzam? Piszcie w komentarzach. Następny rozdział za co najmniej 3 komentarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz