sobota, 19 grudnia 2015

Roz.3 Tak mało się dzieje, a tak wiele to zmienia

- I jak tam wczoraj? O której wróciliście?
Lili i Luna leżały sobie w cieniu niedaleko wodopoju.
- On jest taki miły i przyjacielski. Na pewno będzie z niego dobry przyjaciel. - powiedziała Lili jakby przez sen.
- Tak, całkowicie się zgadzam. - odpowiedziała podobnym głosem Luna.
- Luna, a nie wygadasz nikomu jak ci o czymś powiem?
- Możesz być spokojna, jeszcze mi się nie zdarzyło.
- Chyba podoba mi się Lego. I ja mu chyba też. Wczoraj dał mi bukiecik kwiatów. Cudownie! Prawda?
Pomarańczowa lwiczka poczuła nagle dotkliwe ukłucie w sercu.
- Coś się stało? Luna, jesteś tutaj w ogóle?
Nie mogła nic odpowiedzieć. Po prostu odebrało jej mowę. Miała ochotę płakać, choć nie do końca była pewna dlaczego?
- To super. Cieszę się twoim szczęściem. - powiedziała łamiącym się głosem.
Na szczęście Lili tego nie zauważyła. Była zbyt rozmarzona, żeby cokolwiek zauważyć.
- Już się nie mogę doczekać naszego następnego spotkania. Prawda, że on jest... Luna?! Gdzie ty jesteś?!
Luna już tego nie słyszała. Biegłą przed siebie ze łzami w oczach tak szybko, na ile jej pozwalały małe łapki. Nagle z traw wyłoniła się sylwetka Viki. Niestety Luna nie zdążyła wyhamować i wpadła prosto na przyjaciółkę, która nie była zbyt zadowolona z takiego powitania.
- Ała! Nie wystarczyłoby zwykłe cześć? - powiedziała z pretensją w głosie próbując podnieść się z ziemi.
Luna szybko wytarła łzy.
- A ty co tu robisz? - spytała wyrównując ton Luna.
- Wyobraź sobie, że poszłam na spacer i akurat przechodziłam niedaleko rzeki, i wiesz co zauważyłam?Kodę i tę jego głupią dziewczynę jak się tulili pod drzewem.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna?
- Oczywiście, że nie! Przecież to głupek! No bo przecież ja jestem ładniejsza od tej idiotki i skoro on tego nie widzi, to tylko potwierdza, że jest głupi!
Luna nie chciała już nic mówić, bo wiedziała, że Viki tylko by zaprzeczyła. Widać było, że jest strasznie zazdrosna.
- Co ty? Płakałaś?
- Chyba ci się przewidziało. Po prostu jestem chora i to dlatego tak wyglądam.
- Nie nabierzesz mnie! Mów, o co chodzi?
- Okazuje się, że podoba mi się Lego.
- To wspaniale! Nie rozumiem czemu z tego powodu miałabyś płakać.
- Bo jemu podoba się Lili, a na mnie patrzy tylko jak na przyjaciółkę.
- Jesteś na niego zła?
- Trochę tak, ale wiem, że to było by nie w porządku gdybym się na niego gniewała za to, że jest szczęśliwy. Ma prawo zakochać się w tym, w kim zechce. Ja o tym nie decyduję.
- Łał! Masz do tego zupełnie inne podejście niż ja. Ja to bym frajerowi wygarnęła prosto z mostu co o nim myślę.
- Więc dlaczego nie zrobisz tak z Kodą?
- No bo...no... To co innego!
- Taaaaak, jasne! - powiedziała żartobliwie Luna i nie poruszała więcej tematu, tylko udała się pospiesznie w inną  stronę, bo nie miała ochoty na wysłuchiwanie o tym, jaki to głupi jest ten Koda.
Tymczasem na Lwiej Skale Lego zastanawiał się co robi Lili i czy aby jej nie odwiedzić? Wtem usłyszał za sobą głos ojca:
- Chodź ze mną. Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
Lego posłusznie ruszył za ojcem i czekał na to, co mu ma do powiedzenia.
- Niedługo będziesz miał rok i dokładnie na ten dzień zaplanowałem twój ślub z Shani. Od teraz masz już wszędzie chodzić razem z nią.
- Że co?! Ale ja nie chcę! Ona zupełnie do mnie nie pasuje!
- Nie podnoś na mnie głosu!!! Masz od dzisiaj chodzić z nią wszędzie! To moje ostatnie słowa. - zaryczał potężnie i już się odwrócił, by iść z powrotem do domu, ale w pewnej chwili usłyszał:
- A co jeśli ja chcę być z Lili, a nie z Shani! I nigdy jej tak samo nie pokocham!
- Powiedziałem nie podnoś na mnie głosu!!! - w tej chwili wielka łapa uniosła się ponad małego Lego i z zamachem uderzyła pazurami w pyszczek lewka. Malec upadł na ziemię oszołomiony tym co się właśnie stało.
- Koniec rozmowy. - powiedział król i poszedł jakby nigdy nic się nie stało.
Z małego, krwawiącego oczka lwiątka wypłynęła łza. Biedny lewek leżał bezwładnie nie mogąc się otrząsnąć z tego co przed chwilą przeżył.
Luna przechodziła właśnie niedaleko miejsca gdzie zaszło do tego zdarzenia. Deszcz zaczynał powoli padać i tym samym niósł ulgę dla spragnionych upałem zwierząt.
- Lego?! Co ty tutaj robisz?! I co się stało z twoim okiem?! - zapytała przerażona widokiem krwawiącej rany.
Wszyscy wiedzieli o tym, że Luna panicznie bała się widoku krwi. Mimo to przemogła się  i podeszła do poszkodowanego, żeby lepiej przyjrzeć się ranie. Deszcz zaczął lać jak z cebra i dzięki temu przemył oczko Lego. Luna pomogła mu wstać i dojść do głazów pochylonych na siebie w taki sposób, że tworzyły pewnego rodzaju małą grotę. Weszli do środka przemoknięci do suchej nitki. Lego spojrzał na Lunę i chociaż nie do końca widział na jedno oczko to pomyślał, że ona wygląda całkiem ładnie w deszczu. Lwiczka również spojrzała na lewka. I znowu widziała jego piękne oczy mieniące się błękitem, ale tym razem nie czuła szczęścia tylko ból zazdrości, bo wiedziała, że on przecież kocha Lili, więc odwróciła szybko głowę i wsłuchiwała się w krople deszczu spadające na ziemię.
- No to teraz opowiadaj, kto ci to zrobił?
- Kochany ojczulek.
- Nie wierzę! Jak można zrobić coś takiego własnemu synowi?! - zawołała oburzona.
- Najwidoczniej dla niego to norma. - starał się zażartować, ale wcale m u nie było do śmiechu, bo strasznie go piekła krwawiąca rana. Mimo to tylko zacisnął zęby i postarał się to zignorować.
Luna myślała o tym, kiedy wreszcie przestanie padać i będzie mogła uciec jak najdalej od Lego. Przebywanie z nim, patrzenie na niego i wszystko co miało z nim jakikolwiek związek sprawiało jej ból. Miała ochotę wykopać tunel do ucieczki albo zapaść się pod ziemię. Skoro tak lubi Lili to dlaczego do niej nie pobiegnie?
Tymczasem przez głowę Lego przepływały zupełnie inne myśli. Teraz kiedy był tutaj z Luną czuł się zupełnie inaczej niż kiedy był z Lili. Zupełnie coś innego i wyjątkowego odczuwał gdy była przy nim Luna. Szkoda tylko, że nie miał pojęcia co by to mogło być? Potarł delikatnie oczko i postawił łapkę na ziemi, ale coś tu się nie zgadzało. Ta ziemia wydawała mu się miękka i miła w dotyku. Spojrzał w dół i zamarł na chwilę. Na jego pyszczku pojawiły się rumieńce. Luna również spojrzała w dół i jej serce przyspieszyło, bo na jej łapce była łapka Lego! Zażenowany malec szybko zabrał łapkę czerwieniąc się przy tym jak burak i odsunął się troszkę w bok.
Deszcz przestał padać, i lewek natychmiast wyszedł z kryjówki i pędząc jak najszybciej potrafił, pognał na Lwią Skałę. Luna już nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć. To była taka cudowna chwila! Nie miała pojęcia co powie Lili, gdy ta ją zapyta dokąd tak nagle zwiała. Lili jednak ani trochę nie przejmowała się tym gdzie też się podziewa jej przyjaciółka. Była tak pochłonięta swoimi przemyśleniami, że nawet nie zwróciła uwagi na deszcz, który zalewał wszystko dookoła, a potem odfrunął jak wiosenny wietrzyk. Podeszła do rzeczki i już miała zacząć chłeptać z niej wodę, gdy nagle pochylając się zauważyła coś dziwnego po drugiej stronie. Wyglądało to trochę jak żółty kamień. Wspięła się na pobliskie drzewo i spróbowała przeskoczyć na drugi brzeg rzeki. O mały włos wpadłaby do wody, ale na szczęście żółty kamień wstał i Lili wylądowała dokładnie na nim! Błyskawicznie odskoczyła i spojrzała zdumiona na kamień, który okazał się niezbyt schludnym lewkiem. Nieznajomy uniósł się szybko z ziemi i spojrzał wystraszony na lwiczkę.


 Natychmiast przyjął pozę bojową i warknął groźnie na małą. Ona jednak nie wycofała się tylko także warknęła i to nawet troszkę głośniej od lewka. Cofnął się nieco, ale nie przestawał się jeżyć.
- Kim jesteś?! - spytał, choć zabrzmiało to raczej jak pytanie retoryczne, bo mało co go to obchodziło.
- Nie gadam z nieznajomymi!
- No proszę jaka wychowana panna. - powiedział kpiącym głosem.
- Że co proszę?! - krzyknęła oburzona - mądrala się znalazł!
Lewek jeszcze bardziej się najeżył licząc na to, że przestraszy brązowooką, ale Lili nawet nie drgnęła. Dopiero teraz rozejrzała się ostrożnie nie spuszczając wzroku z przybysza i zobaczyła, że dzieli ją zaledwie kilka kroków od granicy ze Złą Ziemią. Tym razem zapytała już z lekkim przestrachem:
- Skąd ty się tu wziąłeś?
- Nie musisz tego wiedzieć
Lili zaczynało już denerwować jego chamskie zachowanie. Ponadto była bardzo ciekawa skąd on pochodzi.
- A należysz do jakiegoś stada?
- Już mówiłem: Nie musisz tego wiedzieć.
- To dlaczego byłeś na połowie należącej do Złej Ziemi? To stamtąd pochodzisz?
- Nic ci do tego. Nie zamierzam z tobą o tym       rozmawiać.- lewek przestał się jeżyć, ale nie zbliżył się ani na krok do lwiczki.
- Ciemno już się robi, może chciałbyś u nas przenocować? - spytała, bo uznała, że lewek nie ma gdzie spędzić nocy.
- Nie trzeba. - powiedział twardo.
- No weź! Chodź ze mną. Chyba nie chcesz zamarznąć w nocy?
Lewek niechętnie podszedł do Lili, a ona uznała to za zgodę. Zaczęli iść w stronę Lwiej Skały.
- Tak w ogóle to mam na imię Lili.
- Mało mnie to obchodzi.
Kiedy doszli do celu mały zboczył na wypukłą skałę obok groty.
- Tako.
- Co?
- Tako jestem. - powiedział cicho i zwinął się w kłębek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz