sobota, 19 grudnia 2015

Roz.1 Dziecięce miłostki

-Jest śliczna, nie uważasz?
-Oczywiście kochanie i jest całkiem podobna do ciebie, ona też nie potrafi usiedzieć w miejscu przez choćby sekundę - lew uśmiechnął się przyjaźnie i przytulił ukochaną. Ivi odwzajemniła mu to głośnym  mruczeniem.

Od tego czasu minęły już prawie 3 miesiące, a Luna rosła jak na drożdżach. Zdążyła się też w międzyczasie zaprzyjaźnić z wieloma rówieśniczkami i rówieśnikami. Jednak jej jedyną i niezastąpioną przyjaciółką była Lili - jasna lwiczka z małą grzywką.
Dziś, jak zawsze z samego rana, Luna wymknęła się z Lwiej Skały i pobiegła w wyznaczone miejsce ich spotkań, czyli nad wodopój. Lili już tam na nią czekała.
- Hejka Lili!
- Cześć - odpowiedziała już z mniejszym entuzjazmem.
- Coś się stało? - spytała zaniepokojona Luna - znowu coś z rodzicami?
- Dziwnie się ostatnio zachowują. Co chwila się kłócą albo nie odzywają do siebie. Trudno jest z nimi wytrzymać. Nie wiem ile jeszcze czasu dam radę to znosić.
- Nie martw się,  na pewno im przejdzie - pocieszała koleżankę. Nie chciała by ta była smutna.
- Apsiiik!- rozległo się zza zarośli.
- Dobra Viki możesz już wyjść - powiedziała Lili.
Z krzaków wyłoniła się czerwona lwiczka.
- Jakby co to wcale nie podsłuchiwałam. Pierwsza tu przyszłam- - zaczęła się tłumaczyć.
- Taaaaaa jasne. Teraz to nam tylko Shani brakuje. Wie może któraś gdzie ona jest? - Spytała Luna.
- Chyba ma teraz lekcję polowania z nianią, więc nie będzie jej przez jakiś czas - powiedziała Viki - może to i lepiej? Ostatnio stała się strasznie dumna i kapryśna. Podobno ma być przyszłą królową.
- Co ty gadasz?!!! - wykrzyknęły lwiczki zupełnie jednocześnie.
- Co wy, nic nie wiecie? Na serio? Ostatnio słyszałam jak ojciec Shani uzgadniał z królem Thorinem coś, że gdy Lego (syn Thorina) i Shani dorosną mają zostać nowymi władcami. No wiecie, to tak jakby ślub, tyle że ustalany przez rodzinę królewską. Ale jej się poszczęściło - rozmarzyła się na chwilę.
- Zaraz , zaraz... Skąd ty to w ogóle wiesz? - spytały obie.
- Słyszy się to i owo.
- A ty akurat słyszysz wszystko.
Każda z nich wiedziała, że Viki ma talent do podsłuchiwania. Po prostu była zawsze zbyt ciekawska. Może to dobrze? Dzięki niej zawsze pierwsze dowiadywały się o najnowszych wiadomościach, które innym były oznajmiane dopiero po jakimś czasie.
Tymczasem niedaleko w trawie ktoś ciągle je obserwował-lewek o brązowej sierści i małej nieco ciemniejszej grzywce. W ząbkach trzymał bukiecik kwiatków. Czekał tylko na stosowny moment aby się przyłączyć. Lwiczki były tak pochłonięte rozmową, że nawet nie zauważyły małego gościa wyłaniającego się z wysokich traw. Podszedł spokojnie do Viki i odchrząknął znacząco. Wystraszona nieco  odwróciła się gwałtownie stając dosłownie nos w nos z zielonookim. Po chwili lwiczka rozpoznała przybysza i poirytowana zaczęła mówić wkładając naprawdę wielki wysiłek w to aby nie zacząć krzyczeć:
- Koda! Czy nie mogę mieć chociaż chwili wolnej od ciebie i tych twoich głupich prezencików? Czy nie mógłbyś spędzić przynajmniej jeden dzień z dala ode mnie? Powtórzę ci po raz ostatni: nie masz u mnie czego szukać!!!
- Przepraszam. Myślałem, że miło ci będzie jeśli przyniosę dla ciebie kwiaty. Ale jak nie to nie.
Lewek odszedł w kierunku lwiej skały nieco zasmucony, ale nie zrezygnowany.
Luna i Lili cicho zachichotały, a Viki starała się nie spalić ze wstydu.
- Łazi tak za mną już parę tygodni i spokoju mi nie daje. Mam już tego serdecznie dosyć!
- Nie widzisz, że zrobiłby dla ciebie zupełnie wszystko? Na twoim miejscu chętnie bym z tego skorzystała - powiedziała po namyśle Luna - Ale nie lubisz go tak w ogóle czy tylko tak udajesz? - spytała.
- Oczywiście, że go nie lubię. Koleś jest nie do wytrzymania!
- Wiecie co? Ja już może lepiej pójdę, bo jeszcze się rodzice zorientują, że mnie nie ma. To cześć! - Rzuciła na pożegnanie Lili i pobiegła w stronę Lwiej Skały.
- Poznałaś go chociaż trochę albo jego rodzinę? - zaczęła Luna. - przecież praktycznie nic o nim nie wiesz! Powinnaś dać mu szansę nawet gdyby wyglądał na przemądrzałego głąba - podsumowała.
- Tak myślisz?
- Jasne raz antylopie śmierć, co nie?
- Może i masz rację? Później o tym pomyślę, jak na razie proponuję wyścigi. Kto pierwszy w domu?!

Koda już dawno był na Lwiej Skale i obmyślał plan jak by tu sprawić, żeby Viki stała się zazdrosna. I w końcu  wymyślił.
Jego siostra Dżulia przypatrywała mu się z zaciekawieniem.
- Co ty tam knujesz braciszku? - spytała
- Dżulia, zostaniesz moją dziewczyną? - Kompletnie ją zatkało.
- Co ci odwaliło?! Znów się wilczej jagody nażarłeś???
- Nie no, co ty. Chodzi tylko o to czy mogłabyś trochę poudawać. Zobaczymy jak Viki to zniesie.
- A ty znowu o niej! Daj już sobie z tym spokój! Chyba wyraźnie dała ci do zrozumienia, że ma ciebie dosyć! - odparła kochana siostra.
- Tylko kilka dni, a potem z tobą zerwę.
- Nie ma mowy! Jeśli ktoś tu z kimś zerwie to tylko ja z tobą, bo jesteś nie do zniesienia.
- To co? Wchodzisz w to?
- Dobra ale spróbuj tylko komuś o tym powiedzieć to koniec z tobą! - zagroziła.
Viki i Luna niczego nie podejrzewając weszły spokojnie do rodzinnej groty i wróciły do rodziców. Luna jednak nie miała zamiaru siedzieć w domu. Po cichu pobiegła w to samo miejsce i wspięła się na wysokie drzewo. Umościła się wygodnie i marzyła o tym jak to by było być wolną i niezależną od wszystkiego i wszystkich? Jak to jest móc odkrywać nowe miejsca i nie musieć nikogo pytać o zgodę. Nagle usłyszała czyjeś kroki i po chwili z trawy wyłonił się bardzo jasny lewek o czarnej grzywce. Podszedł do wody i zaczął wpatrywać się w swoje odbicie. Zaciekawiona  lwiczka zaczęła wspinać się po gałęzi coraz bliżej wody i w pewnej chwili zaczepiła o coś łapką, zachwiała się i chlupnęła do rzeki. To było dziwne ale jako jedyna ze wszystkich potrafiła pływać.
Lewek skoczył do wody i zaczął pomagać nieznajomej. Gdy wypłynęli na brzeg usiedli naprzeciw siebie i zapatrzeni nie mogli wydusić z siebie ani słowa.
- Kim ty jesteś? - zaczął lewek.
- Luna, a ty?
- Lego, chociaż nie do końca wiem czy chce nim być.
- Dziwny trochę jesteś - powiedziała nadal nieco onieśmielona nie mogą przestać patrzeć w jego niebieskie oczy.
- Skąd jesteś? - spytała zaciekawiona.
- Mieszkam na Lwiej Skale z moim ojcem Thorinem.
- Przepraszam Wasza wysokość, nie wiedziałam - ukłoniła się przed nim.



- Nie musisz mi się kłaniać. Chcę być traktowany jak pozostałe lwy - odpowiedział jakby był zawstydzony tym kim jest.
- Ok. Twój wybór. Często tu przychodzisz?
- Tylko jak mam zły dzień.
- A co się stało?
- Tata ma jakąś obsesję na temat władzy, a do tego wszystkie decyzje podejmuje za mnie. Na przykład ostatnio ustalił, że mam się w przyszłości ożenić z jakąś Shani.
- Ona jest moją przyjaciółką. Czyli ty jej w ogóle nie znasz?
- Tak to czasami bywa - odpowiedział zasmucony.
Nagle dało się słyszeć potężny ryk lwa.
- Oho, tata mnie wzywa.
- Jak chcesz to możemy jutro się spotkać. Przedstawię cię moim przyjaciółkom - zaproponowała.
- Dobra. To do jutra -powiedział i pobiegł do domu.
Luna stała jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu. Ciągle miała przed sobą jego oczy. W pewnej chwili się ocknęła i pobiegła czym prędzej do Lili, żeby jej o wszystkim opowiedzieć.






Komentujcie, bardzo mi na tym zależy. :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz