Luna leżała na mokrym piasku ciężko dysząc. Po tym jak wpadła do rzeki
silny prąd zniósł ją na kamień, w który, całkiem mocno, uderzyła głową i
zemdlała. Dopiero teraz się ocknęła. Zauważyła, że niedaleko niej leży
Lego, jak na razie nieprzytomny. Rozejrzała się zapobiegawczo i ze
zdumieniem stwierdziła, że znajdują się w miejscu przypominającym
piękny, barwny las otoczony rzeką. W oddali było widać wielki wodospad,
którym najwidoczniej musieli się tu dostać.
Spróbowała wstać i natychmiast syknęła z bólu. Spojrzała na tylne łapki i zobaczyła niewielkie rozcięcie na jednej z nich.
- Luna? To ty? - usłyszała ciche i niepewne pytanie lewka, który właśnie się obudził.
,,Dlaczego
musiałam tu wylądować akurat z nim?'' - pomyślała z niezadowoleniem,
ale po chwili przerwała to zamyślenie, bo faktycznie Lili ani Tako
nigdzie w pobliżu nie było.
- Tak, to ja Lego. - odpowiedziała niechętnie.
Lewek przewrócił się na drugi bok i zobaczył jej ranę na łapce.
- Co ci się stało?
- Nic takiego. Tylko drobne rozcięcie. - odparła.
Lewek również się rozejrzał. Był tak samo zdziwiony, ale wyglądał na ucieszonego.
- A gdzie Lili?
,, Lili, Lili, liczy się tylko Lili!'' - przemknęło jej przez głowę.
-
Nie wiem. Jak chcesz to idź i jej poszukaj. - powiedziała na odczepnego
i ponownie spróbowała wstać. Poczuła jakby ktoś przebił jej łapkę
ostrym gwoździem i od razu upadła na piasek.
- Uważaj. Może ci pomogę?
- Obejdzie się.
Ale
Lego mimo wszystko podszedł do lwiczki i spróbował ją podnieść. Było to
dosyć trudne, lecz po kilku żmudnych próbach udało się.
Luna pokuśtykała w stronę lasu.
- A ty dokąd?
- Chyba nie myślałeś, że będę tutaj bezczynnie leżeć! Nareszcie coś się dzieje! - zawołała i wypatrzyła dróżkę idącą wgłąb.
Lego podbiegł do niej i weszli do środka gąszczu.
Otaczały
ich piękne drzewa rodzące nieznane im dotąd owoce i kwiaty. Ze względu
na bogatą roślinność las ten nabierał niezliczenie dużo kolorów.
- Jak myślisz, gdzie my jesteśmy? - spytała zaciekawiona i podekscytowana Luna.
-
Nie mam pojęcia. Jak dla mnie to najważniejsze, że nareszcie mam spokój
od tego mordercy. Chciał nas zabić, a jednak mu się nie udało.
- CHYBA nie udało. - powiedziała cicho Luna i z przestrachem pomyślała, że właśnie to mogło spotkać Lili i Tako.
- Chciałbym, żeby teraz z nami była. - powiedział Lego.
Luna miała nieco inne zdanie na ten temat, ale wolała zachować to dla siebie.
Szli od dłuższej chwili w milczeniu, rozglądając się na wszystkie strony.
- Słuchaj, w domu to zawsze mieliśmy dużo jedzenia, nie? - zaczął Lego.
- No.
- I ten obiad zawsze łowiły nam lwice, tak? - powiedział już nieco ciszej.
- No. - odpowiedziała najpierw bez wahania, ale po chwili zrozumiała co Lego miał na myśli i łapki zrobiły jej się jak z waty.
- Czy to znaczy...? - zapytała łamiącym się głosem.
- Nie będzie tak źle. Potrenujemy trochę i w końcu się nauczymy jak się poluje. - pocieszał ją towarzysz.
- W każdym razie, nareszcie jakaś przygoda! Od dawna marzyłam, żeby się stamtąd wyrwać.
-
Ja tak samo. Ale ja przynajmniej miałem powody, a ty miałaś wszystko
to, czego ja tak bardzo pragnąłem, więc dlaczego chciałaś uciec?
- I tak tego nie zrozumiesz. Nawet rodzice tego nie rozumieją. Kiedyś spróbowałam porozmawiać o tym z mamą, ale bez skutku.
- Nie chcesz to nie mów. - powiedział wyrozumiale Lego i uśmiechnął się do lwiczki, która również się uśmiechnęła.
- Hej! Spójrz! To miejsce wygląda idealnie jak na szałas.-
powiedziała Luna wskazując na krzaki splątane gęsto gałęziami i
porośnięte bluszczem.
- Może jak na razie się trochę zdrzemniemy? - spytał Lego.
- Czemu nie? - odpowiedziała i weszła do środka.
Poczuła się przez chwilę jak w swoim dawnym domu. Lego ułożył się obok niej i oboje zasnęli, a Lunie śniły się naprawdę miłe sny
Po
drugiej stronie wyspy ( która była naprawdę duża) znajdowali się Tako i
Lili. Lewek już dawno się obudził i spoglądał ze zniecierpliwieniem na
koleżankę. Lili jednak spokojnie spała. Podobnie jak Luna zemdlała po
upadku z dużej wysokości.
Tako powoli zaczynał mieć obawy, że coś
jej się stało. Po chwili postanowił się trochę rozejrzeć za jakimś
schronieniem. Wymyślił, że na wszelki wypadek napisze na piasku, że
gdyby się obudziła, to ma tu na niego zaczekać.
Nabazgrał coś pazurem
na ziemi i jeszcze raz spojrzał na Lili. Następnie ruszył w stronę lasu
i miał zamiar iść przez niego tak długo, aż nie znajdzie czegoś do
jedzenia.
,, A może by tak i dla Lili coś upolować?'' - przemknęło mu
przez głowę. - ,, Skąd ci w ogóle takie głupie pomysły przychodzą?
Chociaż z drugiej strony jest dla mnie taka miła i dobra...'' - Tako bił
się przez chwilę ze swoimi myślami, ale w końcu podjął decyzję, że i
dla niej coś upoluje.
Szedł już tak od dłuższego czasu, gdy nagle las
przed nim się skończył i wyszedł na cudowną polanę, na końcu której
było źródełko, a obok niego znajdowała się niewielka grota, wielkością
dorównująca zebrze.
Wszędzie rosła bujna, soczyście zielona trawa, z pomiędzy której wystawały różnego rodzaju kwiaty i rośliny.
Tako
o mało co nie przysiadł z wrażenia. Postanowił, że jak na razie mogą
zamieszkać w tej mini jaskini, a potem już jakoś będzie. Zaczął
przeszukiwać wysokie trawy w poszukiwaniu ptactwa. Nie mylił się ani
trochę, bo po paru sekundach dojrzał ukrytą w trawie tłuściutką
kuropatwę. Przyczaił się i skoczył na przerażonego ptaka. Ten nie zdążył
podfrunąć, gdy Tako błyskawicznie zatopił zęby w jego karku.
Wracał
powoli do nadal nieprzytomnej przyjaciółki ze zdobyczą w pysku. Podszedł
do niej i szturchnął ją łagodnie główką. Gdy to nie poskutkowało
zarzucił małą na plecy i z wielkim trudem próbował zanieść ją do nowego
domu. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że oprócz Lili niósł jeszcze
przepiórkę w pysku. Mimo to nie podawał się i po wielkim wysiłku
osiągnął cel.
Obejrzał dokładnie wnętrze nowego mieszkania, wypluł
ptaka i delikatnie ułożył Lili w takim miejscu, aby padało na nią jak
najwięcej promieni słonecznych. Wpadł na pomysł, żeby zrobić tutaj małe,
przyjemne legowisko, bo niewygodnie byłoby spać na zimnych kamieniach.
Wybiegł na zewnątrz i zaczął rwać i przynosić na kupkę długie łodygi
trawy. Kiedy uzbierał ich wystarczająco dużo, udeptał po środku
wgłębienie, w którym można się było zwinąć w kłębek i smacznie spać.
Całość przybrała wygląd dużego, ptasiego gniazdka. Tako cicho podszedł
do lwiczki i zaniósł, a następnie ułożył ją na posłaniu. Czuł, że od
teraz to on będzie za wszystko odpowiedzialny, a zwłaszcza za małą Lili.
No i jak? Zanudzam, czy może być?
Bardzo jestem ciekawa, czy się wam podoba i która postać jest waszą
ulubioną, a może jest waszym uosobieniem? Piszcie w komentarzach. Plis
:-)
Rozdział w dechę 😀😃😉
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń